niedziela, 26 lipca 2015

Lekcja piąta.

Przepraszam was, ale zapomniałam o poście!

Lekcja V.

Zgodnie z poleceniem, zjawiłam się o 17.30, ale okazało się, że przyszła jakaś menda i musiałam czekać do 18, przez co nie miałam czyszczenia. Tym razem miałam gniadego ogiera (Nie mam pojęcia, jak się nazywał), ale był to syn Lady.

Podstawowe ćwiczonka, później kłus anglezowany i ćwiczebny. Zmartwiło mnie jedynie, że nie miałam półsiadu, czy poszło mi aż tak źle? No cóż. Ogier na którym jeździłam lubił przyśpieszać kłus, zwłaszcza jak anglezowałam, przez co w niektórych momentach prawie galopowałam x'd

No cóż, na następnej lekcji dostanę już wodzę i będę czyścić konia! Nie mogę się doczekać. Chciałabym już umieć kierować koniem.

Kolejny post w zależności od chęci będzie ok. 20 w pn. bądź 12 we wt.

                                                                          Pozdrawiam ciepło.

czwartek, 23 lipca 2015

Czwarta lekcja.

Witam.

Lekcja IX.

Dzisiaj dostałam innego, karego konia. Klaczka nazywała się Lady. Była dużo mniej spokojna od Etny, ale w podobnym wieku.

Wracając do tematu.. 

Najpierw podstawowe ćwiczenia, rączki do przodu, do tyłu i do nóg. Później anglezowanie w stępie (Dlaczego mi tak nie idzie?!), później w kłusie (Idzie mi b. dobrze), kłus ćwiczebny; By the way.. Lady ma bardzo miękki kłus w porównaniu do Etny. Przynajmniej tak mi się wydaje.

No i półsiad, moja zmora. Nie idzie mi kompletnie. Cały czas spadam do przodu. Ale już wiem jakie błędy popełniam. Nogi odbiegają mi do tyłu i nie trzymają się w strzemionach, tylko "latają" mi od palców do pięty, nie trzymam się kolanami, głowę mam skierowaną w dół. Będziemy ćwiczyć.

Kolejny wpis pojawi się w zależności od chęci, albo w piątek około 21, albo w sobotę około 12.

Ps. Nie mogę się doczekać mojej piątej lekcji, bo zacznę już te wszystkie "obrządki" wokół konia. Muszę przyjść pół godziny wcześniej!

                                                                                      Pozdrawiam!

piątek, 17 lipca 2015

Trzecia lekcja.

Witam.

Lekcja III.

Znowu kask. Tym razem dopasowany od razu (Woah!). Wsiadamy na Etnę. Najpierw kilka ćwiczeń, które tym razem mogłam sobie sama ustalić (Nie zaszalałam, gdyż zrobiłam to co zazwyczaj, bo nie za bardzo wiedziałam co mam robić). Po roźciągnięciu kilka kółeczek stępem, Po czym kłus anglezowany bez jednej ręki. Po - wydaje mi się - udanym kłusie anglezowanym przeszłam do ćwiczebnego, a z niego spowrotem na anglezowany. Instruktor tym razem powiedział, żebym spróbowała anglezować bez rąk, co wychodziło mi w miarę dobrze. Na tym, w różnej kolejności przeminęła mi lekcja. Pod koniec odprowadziłam konia do boksu i zdjęłam siodło. Od piątej lekcji zacznę sama opożądzać konia od początku do końca! Nie mogę się doczekać :'v

Następny post w okolicach 20 we środe.

                                                                                                                        Pozdrawiam.

wtorek, 14 lipca 2015

Druga lekcja.

Witam.

Lekcja II.

Na początku założenie kasku. Wsiadam na moją siwą Etnę, która tym razem nie miała ogłowia (W związku z czym wodzy), więc trzymałam się tylko siodła. Na początek standardowo rozgrzewka (Ćwiczenia podałam w poście o pierwszej lekcji). Zaczęliśmy od anglezowania w stępie, który swoją drogą szedł mi wyjątkowo nierówno. Później kłus i znów anglezowanie. Powiem wam, że w tej dziedzinie akurat miałam ogromne postępy, ponieważ tym razem zamiast iść na przekór koniu, pozwoliłam mu się odbijać od siodła, przez co anglezowałam w rytm jego chodu. Jedynie cały czas nogi zjeżdżały mi wgłąb strzemiona, co utrudniało skupienie się, bo cały czas musiałam albo wracać do stępu i sobie poprawiać, albo starać się to zrobić w kłusie. Pod koniec lekcji instruktor postanowił, że spróbujemy kłus ćwiczebny (Co z tego, że miał być na 5/6 lekcji..) Siedzę głęboko w siodle, plecy lekko do tyłu, pięty w dół, oczy skierowane w celowniki końskie i "Ecia, do kłusa". Ogółem szło mi dobrze, jednak byłam bardzo sztywna, co raczej nie powinno mieć miejsca, ale poza tym, pan pochwalił mnie i stwierdził, że może kłus ćwiczebny będzie moim atutem.

W ten sposób zakończyłam moją drugą lekcję jazdy konnej na lonży.

Następny post w okolicy 20, w piątek, bądź w godzinach porannych w sobotę.

                                                                                                    
                                                                                                      Pozdrawiam ciepło :)

czwartek, 9 lipca 2015

Wprowadzenie i pierwsza lekcja.

Witam.

Blog prowadzony będzie tak systematycznie, jak mam jazdę konną, czyli 1/2 razy w tygodniu. Strona będzie obejmowała tylko opisy moich lekcji, oraz przemyśleń z nimi związanych. Więc zaczynamy!

Lekcja I.

Zaczęło się od założenia toczka (!), który swoją drogą na początku mnie uwierał, ale się przyzwyczaiłam. Instruktor najpierw wyjaśnił mi, że wszystko na koniu rozpoczyna się od lewej strony (Co wiedziałam), w związku z czym, stanęłam z lewej, noga w strzemię, a tu koń ruszył. Ja z noga w strzemieniu, koń w ruchu. Połączenie idealne. Pan w błyskawicznym tempie zatrzymał klaczkę i kazał ponowić próbę, która tym razem zakończyła się sukcesem. Standardowo na początku zaczęliśmy stępem. Kilka ćwiczeń:

- Dotykanie głowy konia lewa-prawa (ręka) (Nieco ponad 10 razy)
- Dotykanie zadu lewa-prawa (ok. 20 razy)
- Dotykanie lewa ręka-prawa noga/prawa ręka-lewa noga (Tak z 5-10 razy)

Później zaczęłam anglezować w stępie, co wychodziło mi dobrze, więc przenieśliśmy się na kłus. Tu już było znacznie gorzej. Zaczęłam się odbijać od siodła jak worek kartofli. Anglezowanie na początku wychodziło mi co najmniej źle, później na chwilę załapałam, a później znowu worek kartofli (ale już minimalnie mniejszy). Tak więc cały czas próbowałam załapać rytm i porządnie anglezować.

W ten sposób zakończyłam pierwszą 30 min. lekcje jazdy konnej. Oczywiście na lonży.

Następny post w okolicy godz, 20 we wtorek, bądź ok. 12 w poniedziałek.